Historia dopiero się zaczyna. Dopiero zaczynam ją tworzyć, a dokładniej rzecz ujmując, dopiero zaczynam ją odtwarzać. Niektórzy mówią, że zmarłych powinno zostawić się w spokoju, że nie należy ich niepokoić. Ja nie mogę pozostać obojętną na rzeczy tak piękne, które przemawiają do mnie swym głosem, przy których łzy sentymentu błąkają się w oku... Nie chcę niepokoić, chcę poznać historię... I życzę Im jak najlepiej oraz mam nadzieję, że uradowałoby Ich moje stanowisko.
Historia rozpoczyna się dość banalnie, ale uwierzcie - jest prawdziwa. Aktualnie nuty są ze mną w Puszczykowie pod Poznaniem.
Niecałe 10 lat temu, gdy byłam jeszcze w liceum, czyli mniej więcej w 2007 roku, otrzymałam od znajomego karton starych nut. Spacerując z psem po Cytadeli poznańskiej lub wzdłuż Warty, spotkał dwóch bezdomnych wiozących na swych wózkach na pozór bezużyteczne rzeczy. Zaintrygowany dość sporym, luźno ułożonym plikiem postrzępionych i pożółkłych kartek, zapytał ich co tam mają. Odpowiedzieli, że graty po jakiejś kobiecie, która zmarła i odbywa się czyszczenie Jej mieszkania. Rozmowa potoczyła się dalej w kierunku otrzymania od nich już wiadomych nut, więc spytał, czy za jakąś symboliczną kwotę (...lub np. za "flaszkę") mógłby je odkupić. Zgodzili się, gdyż i tak mięli je spalić - a cudów lepszych do palenia było więcej, choćby drewno.
Niecałe 10 lat temu, gdy byłam jeszcze w liceum, czyli mniej więcej w 2007 roku, otrzymałam od znajomego karton starych nut. Spacerując z psem po Cytadeli poznańskiej lub wzdłuż Warty, spotkał dwóch bezdomnych wiozących na swych wózkach na pozór bezużyteczne rzeczy. Zaintrygowany dość sporym, luźno ułożonym plikiem postrzępionych i pożółkłych kartek, zapytał ich co tam mają. Odpowiedzieli, że graty po jakiejś kobiecie, która zmarła i odbywa się czyszczenie Jej mieszkania. Rozmowa potoczyła się dalej w kierunku otrzymania od nich już wiadomych nut, więc spytał, czy za jakąś symboliczną kwotę (...lub np. za "flaszkę") mógłby je odkupić. Zgodzili się, gdyż i tak mięli je spalić - a cudów lepszych do palenia było więcej, choćby drewno.
Mam wykształcenie muzyczne (wprawdzie niepełne, ale miłość do fortepianu pozostała), więc przejrzałam nuty, podekscytowałam się faktem istnienia w nich ponad stuletnich rękopisów, oprawiłam jeden z dedykacją w antyramę, z pozostałych przegrałam kilka utworów na pianinie i odłożyłam je z powrotem do kartonu, zajmując się sprawami typowymi dla nastolatki.
Styczeń 2016 roku.
Mając ciągle, gdzieś w zakamarkach pamięci nuty, których wartość może i nie jest specjalnie historyczna, ale z pewnością ogromnie emocjonalna, trzy tygodnie temu zaczęłam na nowo, w skupieniu i systematycznie przeglądać jakże piękny prezent.
Faktów, póki co, mam niewiele, ale za każdym razem, gdy biorę do ręki kolejne kartki, przeglądam kolejne strony zeszytów nutowych, odnajduję nowe rzeczy i trafiam na poszlaki mogące doprowadzić mnie do celu. Do odpowiedzi kim była właścicielka nut oraz kim był autor (autorzy...) rękopisów, pisanych kaligrafią, jeszcze w Polsce przed I Wojną Światową oraz jaki był związek między nimi.
Jestem na absolutnym początku rozwiązania tej tajemnicy. Uznałam, że równolegle do swoich odkryć i małych kroków w niniejszym "śledztwie", zacznę pisać. Jest to sprawa przepiękna, niesamowicie romantyczna i sentymentalna i chcę się nią dzielić.
Wstępna segregacja nut:
Wstępna segregacja nut:
- Rękopisy
- Pamiętnik zapisany na marginesach nut wydanych w latach 1945 - 1970
- Pojedyncze, podniszczone kartki - niektóre z końca XIX wieku
Ola super pisz....
OdpowiedzUsuń